Następny
tydzień minął dość spokojnie, jednak wszyscy z Gryffindoru czuli nieobecność
Hermiony Granger. Ilość kamyczków w klepsydrze powiększał się co prawda, ale
nie tak często i nie tak dużo. Lekcje, stały się jeszcze bardziej ponure i
ciche. Na eliksirach echo głosu profesora niosło się po całym lochu, a na
transmutacji prawie nikt nie odpowiadał.
Nareszcie,
gdy Hermiona wróciła do Hogwartu zajęcia zaczęły być żywsze.
****************************
-Myślicie, że ona pamięta to, co się działo w szpitalu? -
zapytał Harry rozmawiając z Ginny i
Ronem w pokoju wspólnym gryfonów.
-Nie wiem... Można by się dowiedzieć... - powiedziała Ruda.
-Dzisiaj po kolacji?
- odezwał się Ron.
-Okey. Napiszę do niej - oznajmiła Ginny i pobiegła do
dormitorium.
****************************
Gdy
Hermiona siedziała w swoim dormitorium, szara sowa zapukała do okna. Podeszła
do niego i otworzyła je. Odwiązała liścik od nóżki sowy i dała jej krakersa,
mówiąc, żeby poczekała.
Panna
Granger szybko napisała odpowiedź, że z chęcią się z nimi spotkau niej i
wysłała. Popatrzyła na zegarek. Dochodziła dziewiętnasta. "Czas się
zbierać na kolację" pomyślała. Poskładała książki i niektóre z nich wzięła
by oddać je do biblioteki. Wyszła z dormitorium i skierowała się do pani
Prince. Po drodze wyjrzała na błonia. Byłą taka piękna pogoda a ona
przesiedziała przerwę w pokoju. Mówi się trudno. Szła zamyślona i na kogoś
wpadła.
-Och, przepraszam! - zawołała i poczęła zbierać porozrzucane
książki. Ktoś ukląkł przed nią i jej pomógł. W końcu podnieśli się. Hermiona
zobaczyła wysokiego, przystojnego szatyna o niebieskich oczach i jasnych
brwiach. " Ciekawe... Bardzo rzadko widuje się kogoś z takimi brwiami i
włosami...". Po chwili zorientowała się, że mu się przygląda. On też był
lekko speszony.
-Cześć. Jestem David Ma.. Crake - przedstawił się. Hermiona
przyjrzała mu się podejrzliwie. Czyżby chciał powiedzieć coś innego?
-Ja Hermiona. Hermiona Granger - powiedziała i podała mu
rękę. On, zamiast ją uścisnąć, lekko pocałował. Hermiona zarumieniła się. -Yyyy...
to.... ja muszę już iść... Do zobaczenia?
-Mam nadzieję - oznajmił, uśmiechnął się nieziemsko i
skierował się w stronę WS. Brązowowłosa, lekko otumaniona poszła do biblioteki.
Gdy weszła do WS była lekko spóźniona. Podeszła do stołu Gryffindoru i usiadła
między Parvati, a Ginny.
-Hej, Miona. Coś się stało? Jesteś zarumieniona? Haloo! Ziemia
do Hermiony! -wołała. Dziewczyna w końcu się ocknęła i zaczęła słuchać
dyrektorki.
-Witam wszystkich! Zanim zaczniecie jeść przydzielimy do
domów trzech nowych uczniów. -Podeszła do stołka z tiarą i zaczęła czytać.
-David Crake. - wywołany nałożył tiarę na głowę, która po chwili krzyknęła: -
Gryffindor! - David usiadł przy stole Gryfonów obok lekko speszonej Hermiony.
-Amelia Fond! - Tiara ledwo dotknęła jej włosów od razu
przdzieliła ją do Slytherynu. -Oraz Artur Golden! - Tiara przydzieliła go
również do domu węża. -Wszyscy przydzieleni! Zajadajcie! - Na stołach pojawiły
się przeróżne potrawy.
-Hej. Co tam? – David zapytał brązowowłosą gryfonkę..
-Spotkałeś ją już? - zdziwiła sięGinny.
-Tak. Nie powiedziała ci?
-Nie. Jakoś nic o tym nie wspomniała - powiedziała kąśliwie
zwracając się w stronę przyjaciółki. - A tak wogóle, jestem Ginny.
-David.
-To już wiem. To jest Harry, Ron, Parvati i Padma, Seamus,
Neville, Hanna, Mar... - wymieniała wskazując po kolei po znajomych.
-Czekaj, hola! Nie zapamiętam - zaśmiał się
-Co cię tu sprowadza?- tym razem odezwała się Panna Granger.
-Jestem tutaj, razem z Amelią i Arturem przyjechaliśmy tu z
Azesteru. Innej szkoły dla czarodziei.
-A czemu? Coś się tam działo?
-Nie, nic, dlaczego? Och, ja cie nie mogę! Kurczak! I
ziemnaki! Ale pycha! - Hermiona spojrzała na niego podejrzliwie. Mówiąc, że nic
się nie dzieje, w jego oczach nie było ni krzty prawdy. " Ale jak mówił o
jedzeniu, to już nie kłamał" zaśmiała się cicho na tę myśl.
Po
kolacji wszyscy udali się do swoich dormitoriów. Jedynie Czwórka przyjaciół
poszła do Hermiony.
-Hej, mogę iść z wami? - zapytał David. Ginn już otwierała
usta b mu odpowiedzieć gdy ktoś stojący za nią sie odezwał pierwszy.
-Po co? Z tą szlamą [ukłucie w sercu tego, kto to
powiedział], zdrajcami krwi i Potterem? Nie warto. Niestety ja mieszkam z
Granger, a.... - Zimny głos należący do wysokiego blondyna został uciszony
przez uderzenie w twarz przez szatyna o niebieskich oczach.
-Nie waż się tak do niej mówić - wycedził przez zęby.
-Oh, czyżby szanowny b...
-Ty! Nie wiem kim lub czym jesteś, ale spadaj stąd. Nie chcę
cię widzieć- oznajmiła Hermiona której łza spłynęła po policzku. Jej głos był
przepełniony jadem.
-Niestety. Mieszkam tu.
-Tu? Na korytarzu? Nie sądzę. Chociaż... jakie życie byłoby
wtedy piękne.... arystokrata z rodu Malfoy’ów mieszkający na korytarzu……. -
rozmarzyła się Ginny. Draco został zgromiony wzrokiem Rudej, dlatego też
skierował się do pokoju Ślizgonów.
-Tleniony baran -warknęła.-Wracając do pytania zanim on się
zjawił to.... Niestety, nie możesz. To sprawa między nami.. Przykro mi.
Przepraszam, David -powiedziała Ruda i poszła razem z przyjaciółmi do pokoju
Hermiony nie dając nic im powiedzieć. Żadne z nich nie zauważyło bowiem, że w
tylnej kieszeni spodni wypadł świstek pergaminu. Draco akurat w tym momencie
odwrócił się i zobaczył jak karteczka opada na posadzkę. Poczekał aż oni się
rozeszli i podszedł do owego skrawka papieru. To co przeczytał zrobiło na nim
wrażenie. Nie wiedział, że tak brzmi przepowiednia, więc jakież było jego
zdziwienie gdy przeczytał tam swoje nazwisko.
********
-Ej, czemu tak spławiłaś Davida? – spytała Hermiona z
wyrzutem gdy dotarli do jej dormitorium, nie zauważywszy, że nie ma z nimi
Rona.
-Ponieważ jest to sprawa między nami.
-To już słyszałam – zauważyła Hermiona.
-No właśnie.
-Chodźmy do twojego pokoju Hermiono – powiedziała. Harry
rzucił zaklęcie wyciszające by nikt nie mógł ich podsłuchać.
-Kto to był ten… tleniony baran?
-To był Draco Malfoy ze Slytherynu. Dokucza ci od 2 klasy,
ponieważ pochodzisz z rodziny mugoli. Jest on „czystej krewi’. Nie ma jednak na
świecie rodziny czarodziejów, która nie miałaby w rodzinie mugola. Nie warto
się tym przejmować. Pewnie nie pamiętasz, ale na początku roku obiecałaś sobie,
że…
-Że nikt mi tego roku nie zniszczy.
-A pamiętasz, co było dalej?- spytała Ginn.
-Ja…. Nie, nie pamiętam – odparła cicho.
-Bo widzisz, ty doznałaś częściowej utraty pamięci. Nie pamiętasz
tylko jednej osoby. Jest to Malfoy.
-Aha…. A y…… w szpitalu… bo gdy ja….. to znaczy…. Yyy……. –
Hermiona nie wiedziała od czego zacząć.
-Spokojnie, Miona. –Hermiona odetchnęła głęboko i zaczęła
mówić.
-Gdy byłam w szpitalu mówiłam przez sen.
-Aha, i my właśnie o tym chcieliśmy z tobą porozmawiać. ….Czy
pamiętasz, co mówiłaś? – zapytał Harry.
-Wiem, że to nie był angielski.
-To była łacina.
-Ła.. Zaraz, co? Łacina?
-Tak, ty… recytowałaś pewną starą przepowiednię. Brzmi ona… Zaraz, mam gdzieś tę kartkę – Ginny
wstała i włożyła rękę do tylnej kieszeni. Pusto. Do drugiej- Pusto. W przednich
też jej nie było- Co jest? Nie mam jej. Pewnie została w torebce. Harry, pamiętasz
początek?
-Tak, chyba tak. To co recytowała Hermiona. Drogę do niej
światu zagłada wskaże. Puella…
-Et Malfoys persequor summa” Secundo “NIHIL” Tertio “Jednego
śmierć czeka nigra canite per devil set”. – dokończyła Hermiona.
-A więc jednak pamiętasz?
-Nie do końca. Gdy mnie o to zapytaliście nie wiedziałam o
co wam chodzi. Gdy Harry zaczął mówić to
ja automatycznie dokończyłam, bo w sekundę w mojej głowie pojawił się obraz tej
przepowiedni. Może teraz pójdziemy do biblioteki i poszukamy czegoś?
-Nie gniewaj się, ale może idź sama…. My poszukamy tej
kartki. Pa! – pożegnali się Harry i Ginny.
-Pa! – powiedziała i poszła do biblioteki.
*******
Draco
szedł do dormitorium bardzo okrężną drogą. Zrezygnował z odwiedzin u Blaise’a,
gdy zobaczył tę karteczkę. Znał zamek jak własną kieszeń. Gdy dotarł do pokoju
usiadł przy stole próbując rozgryźć o co chodzi z tą przepowiednią. Po 30
minutach nic nie zdziałał, więc poszedł do biblioteki.
**********
Gdy Hermiona
dotarła do biblioteki od razu skierowała się w stronę działu z dawnymi czasami.
Odszukała odpowiednią książkę z czasami Merlina, usiadła przy stoliku i zaczęła
czytać.
Nagle
zgasło światło. Potem zapaliło się i znowu zgasło. Dziewczyna wstał i
rozejrzała się czy ktoś nie robi sobie żartów. Po bibliotece rozległ się
szyderczy śmiech.
-Co? Czyżbyś nie była taka odważna bez swoich przyjaciół? –
Drzwi do pomieszczenia zamknęły się z głośnym hukiem. Hermiona podbiegła do
nich szarpiąc je rozpaczliwie. Zaczęła wołać o pomoc i błagałby ją ten ktoś
wypuścił.
Owy
ktoś szybkim krokiem zbliżył się do dziewczyny. Był w czarnej, długiej
pelerynie. Miona zobaczyła tylko niebieskie oczy. Przybysz pochylił się nad nią
i…
____________________________________________________________________________________________
Witajcie!
Z myślą co się później działo w bibliotece zostawiam Was w oczekiwaniu na następny rozdział <3
Rozdział dedykuję Hakape, dzięki której moja wena została obudzona. Bez niej ten rozdział byłby dopiero za jakiś tydzień xD Bardzo proszę o komentowanie, ponieważ komentarze dają mi pewną siłę motywacyjną do pisania, bo przynajmniej wiem, że ktoś to czyta i czy mu się podoba czy też nie :D
Pozdrawiam serdecznie :*
Luśka :3333
PS Przepraszam za ewentualne błędy ;))))