Dodaję teraz cześć rozdziału 6. Napisałam jeszcze trochę i myślę, że nawet dobrze mi wyszło :p Drugą część dodam jakoś w kwietniu xD
Zapraszam do czytania i KOMENTOWANIA(proszę =) ) :DDDD
Za błędy formatowania przepraszam, bo mi coś nie działa :P
I nie mogę ustawić bez wyśrodkowania .....
__________________________________
Draco szedł korytarzem do
biblioteki. Nagle usłyszał przeraźliwy wrzask dochodzący z owego
pomieszczenia. Podbiegł tam i
szarpnął za drzwi. Nic. Pociągnął jeszcze raz. Znów ani drgnęły. Zobaczył
jakieś ciało przyciskające się plecami do drzwi. Postać ta miała długie włosy.
"Czyli nie mogę tego
wysadzić…." - pomyślał z żalem. Wyjął różdżkę i wypowiedział formułkę
zaklęcia otwierającego drzwi. Sekundę potem przed nim upadła dziewczyna. Nad
nią stała postać w kapturze.
Zobaczył tylko jasne oczy.
-Granger? - zapytał, widząc,
kto przed nim leży. Dziewczyna spojrzała na niego. W jej oczach malował
się strach i niepewność.
Wyglądała jakby miała zemdleć. Coś drgnęło w Draconie. Przypomniał sobie.
Tak wyglądała jego matka po
torturach jego ojca. Dziewczyna podniosła się z podłogi i uciekła.
-Granger czekaj! - Ciemna
postać zniknęła, a w bibliotece znów było światło.
******
Hermiona gdy tylko zobaczyła
pod kim leży wstała i uciekła. Upadając poraniła sobie dłonie o gwoździe
wystające z podłogi. Biegła przed siebie nie patrząc gdzie, co chwilę
zataczając się na ściany. W pewnej
chwili zorientowała się, że biegnie w stronę
wieży astronomicznej. Po kilku sekundach stała już na górze. Usiadła na
marmurze i zaczęła płakać. Nie dlatego że coś jej zrobił ten typ. Płakała z
przerażenia i strachu. Usłyszała, że ktoś się zbliża. Schowała się z obawą, że
ten ktoś wrócił. Czekała. Tym kimś, kto wszedł na wieżę, okazał się zapomniany
przez nią Draco Malfoy..
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
Widział jak biegnie na górę.
Podążył za nią i po chwili był na miejscu.
-Granger, wiem, że tu jesteś.
- Zero odzewu. - Granger...
- Po co tu przyszedłeś ?! Żeby
wszystkim rozpowiedzieć to co się stało i.... - Głos się jej załamał i nie dał
rady dokończyć.
- Nie, myślisz że
powiedziałbym o tym co się stało? Że..
- Malfoy, zamknij tą swoją arystokratyczną mordkę i idź
stąd! - wrzasnęła i upadła na kolana tym samym ujawniając się. Księżyc świecił
aż tak mocno. Łkała w dłonie. Oparła się o jeden z przyrządów na wieży, lecz zaraz
zsunęła się na posadzkę. Nie miała siły na nic. Nawet na to by się podnieść. Malfoy
zbliżył się do niej i podniósł ją do pozycji siedzącej. Z jej dłoni kapnęła
kropla krwi, która nie uszła uwadze blondyna.
- Ty krwawisz. - Nie
odpowiedziała. Spojrzał na jej twarz. Miała przymknięte oczy. Nie spała, była
przytomna.
-Zostaw mnie.... - powiedziała
słabo. Draco opatrzył jej dłonie, wyczarował okrycie dla niej i poszedł sobie.
¤¤¤¤¤¤¤¤
Po jej policzku spłynęła łza.
Płynęła po szyi, dekolcie by zaraz zatrzymać się na kocu. Nie to miała na myśli,
gdy mówiła żeby ją zostawił. Owszem, to też, ale liczyła na to że okaże trochę
więcej serca. Niestety przeliczyła się. Po chwili zasnęła.
Rano obudziła się
w skrzydle szpitalnym. Otworzyła oczy i zobaczyła krzątającą się obok niej pani
Pomfrey.
- O, już się obudziłaś. Proszę
wypij to - podała jej buteleczkę ze złotawym płynem. Hermiona wypiła to i od razu
poczuła się lepiej.
- Jak tu trafiłam?
- Marcus Holl z Ravenclawu
znalazł cię, gdy poszedł na wieże z polecenia profesor Sinstry. Przyniósł cię
tutaj i czuwał dopóki go nie wyrzuciłam. Przyjdzie po śniadaniu.
-Czy mogę coś zjeść? Jestem
strasznie głodna....
- Nie kochanie. Jesteś zbyt
słaba by jeść, mogłoby zrobić ci się nie dobrze- wytłumaczyła.
- No dobrze..... A co z
lekcjami?!- ożywiła się. - Przecież muszę iść na lekcje!
- O nie! Nigdzie nie pójdziesz.
- Ale....
- Nie ma żadnego ale!
Odpoczywaj, bo pan Holl zaraz przyjdzie. - Hermiona opadła na poduszki i
czekała licząc rysy na suficie i jednocześnie zastanawiając się skąd one się
tam wzięły...
*****
Marcus przyszedł pół godziny po tym jak
Hermiona skończyła swoją rozmowę z Pani Pomfrey.
- Nie śpisz, Hermiono?
- Nie.... Podejdź tu bliżej -
powiedziała i uśmiechnęła się do niego ciepło. Podszedł i usiadł na łóżku obok.
- Ja... Dziękuję ci, że mi pomogłeś....
Że nie zostawiłeś mnie tam jak.....
- Nie ma sprawy.....
- Nie, właśnie, że jest -
powiedziała kładąc nacisk na ostatnie słowo. -Gdyby nie ty to pewnie dalej bym
tam leżała przez...
- Przez kogo?
-Nie ważne. Chodzi mi oto,
że...
- Stop. Hermiona, czekaj.
Przez kogo tam leżałaś?
- Przez.... No dokładniej to
on mnie tam zostawił bo tak mu kazałam a on mnie tylko przykrył z tym kocem czy
czymś.... Sama tam wbiegłam i ....
- Ale kto to był? - dopytywał
się.
- To był.... M…
- KONIEC ODWIEDZIN!!!! - Po
Skrzydle rozległ się głos Poopy Pomfey.
- Ale proszę pani....
- Żadnych ale! Do widzenia!
- Pa Hermiono. Przyjdę jutro.
- Pa....
*********
Po kilku dniach Hermiona wróciła do normalnego trybu
życia. Chodziła do biblioteki, ale tylko z kimś. Za bardzo się bała, że tamta
sytuacja się powtórzy. Że tamta osoba znów wróci.... Uświadomiła sobie, iż
tylko dzięki Malfoy'owi udało się jej z stamtąd uciec i być może - przeżyć.
Czuła do niego coś na kształt wdzięczności, ale nie przyznawała Siudo tego
nikomu – nawet samej sobie. Jednak kiedy mówiła, tam na wieży by ją
zostawił.... Nie to miała na myśli. Sądziła, że taki ktoś jak on wezwie kogoś
lub przeniesie do dormitorium. Ale dlaczego miałby to robić? Przecież była dla
niego niczym. Tak, niczym. Od początku traktował ją jak rzecz. Więc dlaczego
teraz miałby to zmienić? Co prawda Voldemorta już nie ma i niby status krwi się
nie liczy, to stare nawyki i przyzwyczajenia podobno tak trudno zmienić... .
Hermiona
szła właśnie kolację i spotkała Davida.
- Cześć – przywitał się
-O cześć? Idziesz na kolację?
- Tak a ty?
-Również. Tylko muszę na chwilę pójść do dormitorium. -
Nie patrzyła mu w oczy. Za dużo można by z nich wyczytać. Za dużo strachu,
niepewności i przerażenia.
-Hej, coś się stało? - zapytał.
- Nie nic. Muszę iść.
-Hermiono, spójrz na mnie. - Dziewczyna powoli podniosła
wzrok. Napotkała niebieskie tęczówki. Zesztywniała. Taki sam kolor miały oczy
tego kogoś z biblioteki... Na raz w jej oczach pojawiło się dwa razy więcej
strachu i uciekła do dormitorium zostawiając zdziwionego Davida samego na
pustym korytarzu.
Dziewczyna nie pojawiła się na kolacji. Około godziny 20,
Gin przyniosła jej trochę kolacji.
-Hermiono, co się dzieje? Jesteś nieobecna, przestraszona
i nie jesz.
-Ja cię przepraszam Ginny ale... Nie umiem sobie z tym
poradzić....
-Ale Miona, z czym? Ufasz mi?
-Oczywiście.
-A opowiesz mi, dlaczego tak się zachowujesz? - spytała
Ginny nieśmiało przyjaciółkę.
- Okej. Po tym jak skończyłam z wami rozmawiać poszłam do
biblioteki i...(tu opowiada zdarzenia z tamtego dnia i dzisiejszego) ..... No i
teraz tutaj razem gadamy. -Gdy Hermiona skończyła Ginny przytuliła ją.
Dziewczynie opowiadając trząsł się cały czas głos.
- To moja wina.
-Co? Co ty mówisz Ginny?
-To moja wina, że zostałaś zaatakowana. Gdybym z tobą
poszła....
- Nie!! To NIE JEST twoja wina. Zresztą Tobie mogłoby się
coś stać. Poza tym, ja powinnam sama się
obronić. Znajdziemy tego kogoś.
- Czyli nie masz mi tego za złe? - zapytała Ruda.
-Nie, nie mam i nigdy nie miałam, Ginn.
- Na pewno?
- Tak, na 100%! A co poza tym się działo, kiedy mnie nie
było?
- Oh, wiesz, że Lavender.... - Gadały jeszcze długo do
późnej nocy. Nie zauważyły nawet, kiedy Malfoy wrócił. Przechodząc pokręcił
tylko głową i poszedł do siebie. Hermiona postanowiła, że Ginny zostanie u niej
na noc, żeby nie chodziła nocą po zamku. Dziewczyny zasnęły dopiero koło 1:00 w
nocy.
*****
W ciągu następnego tygodnia, dziewczynom udało się
rozszyfrować całą przepowiednie. Mimo, że całe dnie siedziały w bibliotece -
opłaciło się. Szukając przepowiedni lub informacji o niej w książkach
natrafiały na zamazane wersy, wyrwane kartki lub puste strony w samym środku
tekstu. Nie wiedziały, kto, po co i kiedy to zrobił, ale wiedziały, że ten ktoś
nie chciał, by odkryto przepowiednię lub wszelkie informacje o niej. Mimo, że
tusz zdawał się jeszcze świeży i niedawno odciśnięty na drugiej kartce to
niektóre książki były lekko wilgotne, stare lub leżały w głębi regału i dlatego
mogły być wilgotne. Tak panna Granger tłumaczyła sobie tę sprawę.
****
Wrzesień i październik bardzo szybko minął. Nadszedł
listopad, w którym rozpoczynał się turniej. Hermiona całe dnie spędzała albo w
bibliotece albo w dormitorium czytając przeróżne książki. Cieszyła się, że gdy
to całe przedstawienie się skończy, najprawdopodobniej wróci z tamtej szkoły do
wieży Gryffindoru i nie będzie mieszkać już z tym pajacem. Trochę była
zdezorientowana. Dlaczego on za nią poszedł na wieżę? Dlaczego jej
"pomógł" a nie zostawił tak jak leżała? I dlaczego, gdy Malfoy ją
obraził, zaczął się jej powoli przypominać? Gdy to usłyszała, w głowie
zobaczyła siebie na boisku do Quidditcha i Dracona zwróconego w jej stronę,
który mówił z pogardą: "(...), wredna szlamo." Nie przyznała się do
tego nikomu nawet samej sobie, choć nie dokońca wiedziała, dlaczego.
*************
-Uwaga!
Pojutrze - 14 listopada – w Wielkiej Sali odbędzie się 1 zadanie konkursu! - Pani dyrektor podczas śniadania mówiła o
turnieju i każdy uważnie słuchał.- Będą dwie części tego jak i każdego innego
etapu, Teoretyczna i praktyczna. Zaczynamy
od tej umysłowej czyli teoretycznej. Będzie to test pisemny oraz ustny.
Możliwość jest taka, że będzie podawana nazwa zaklęcia i trzeba będzie wyjaśnić,
co ono powoduje. Test praktyczny obejmuje CAŁĄ wiedzę praktyczną włączając w to,
nie tylko zaklęcia, ale i Transmutację, Zielarstwo oraz Opiekę Nad Magicznymi Zwierzętami.
Uczestnicy konkursu zjawiają się przez Wielką Salą. Dziękuję. – Gdy skończyła w
WS rozległ się gwar. Każdy rozmawiał o tym turnieju.
Na zajęciach nikt nie było zainteresowany
przerabianym tematem, przez co szybko leciały punkty dla domu. Przez kolejne 2
dni było tak samo. Nareszcie nadszedł tak długo wyczekiwany dzień konkursu.