~Lusia
Weszła do środka i rozejrzała
się. Zobaczyła wielki kryształowy żyrandol i ogromy, ozdobny kominek z
metalowo-złotą kratą. Po prawej stronie od wejścia znajdowała się kanapa i 2
fotele. Wszystko koloru beżowego. Podeszła do okna i wyjrzała przez nie.
Patrzyła teraz na błonia i kawałek jeziora. Widziała kilka drzew oraz krzewy, a
wśród nich... Bez. Tak, ten bez. Ten przy którym widziała... . Jedna łza
spłynęła po jej policzku. Nie. Nie może sobie teraz pozwolić na rozmyślania o
tym. Nie ma mowy.
Znów
wyjrzała przez okno. Zniknął. Nie było tam teraz żadnego bzu.
-Jak
to? Przecież on tam był ... - szepnęła cicho.
-
O co ci chodzi Granger? Czyżbyś zobaczyła coś czego tam nie ma? -zapytał Draco,
oswajając się
z widokiem za oknem.
-Sama
nie wiem...
-Jak
to nie wiesz?
-
No normalnie. Nie jestem pewna.... OK, Malfoy, jakie krzewy tam widzisz?
-A
co ja Longbottom jestem? -sarknął. -No dobra, ok. -mruknął widząc karcące
spojrzenia dziewczyny.
-Widzę...
Jarzębinę, cis, bez, małe sosny, świe…
-Co?
Czekaj! Widzisz bez? -zapytała zdziwiona Hermiona.
-No
a co ja powiedziałem? Słuchasz mnie wogóle? - zapytał z irytacją.
-Nie
i słuchać nie zamierzam. A teraz idę do łazienki, bo -jak mi się zdaje- mamy
tylko jedną –
zauważyła
i skierowała się do oszklonych drzwi. -A i jeszcze jedno. Czy jesteś pewny, że
tam
jest
czarny bez? - zapytała retorycznie. On tylko posłał jej ironiczne spojrzenie,
lecz potem
wyjrzał
przez okno. Rzeczywiście, nie było go... Tylko, jakim cudem?
*****
Hermiona oparła się plecami o
brzeg wielkiej wanny. Podniosła ręce i położyła je na krawędzi. "Czemu ja?
Czemu akurat ja musiałam zostać prefektem? A no tak. Jestem podobno
najmądrzejsza od czasów samej Heleny Ravenclaw... Hermiono, co się z Tobą
dzieje? "-karciła się w myślach. Nagle ktoś zapukał do drzwi.
-Ej,
żyjesz tam jeszcze?!
-
A co cie to! Wynocha mi spod drzwi!!! -odkrzyknęła dziewczyna.
-Nic!
Miałem tylko nadzieję że nie żyj...
-Och,
zamknij się, Malfoy! Wynoś się z stąd!
-OK,OK,
już się tak nie złość, bo sie ugotujesz w tej wodzie!! -wrzasnął i po chwili
słychać było
już
tylko było oddalające się kroki.
-Eh,
ten Malfoy. Czy ja naprawdę przeżyje ten rok?- zapytała samą siebie. –Przeżyję,
tak,
jak sobie obiecałam. Nie dam nikomu go zniszczyć, a zwłaszcza jemu –
odpowiedziała
twardo i zaczęła podnosić się z wanny.
Umyta
i wytarta stanęła przed lustrem. Rozczesała włosy i zaczęła je suszyć różdżką.
Po kilku
sekundach
stała w łazience na podłodze z białych kafelek przyglądając się swoim bujnym,
brązowym
lokom.
W pewnym momencie do jej uszu
dobiegł donośny dźwięk tłuczonego szkła i piękna wiązanka przekleństw. 'Zapewne
to Malfoy, eh co ja sie z nim mam..' pomyślała i ubrała się. Rzeczy zostawiła w
łazience. Postanowiła najpierw zejść i sprawdzić co sie stało. Nie żeby cos ja
to obchodziło ale...
Gdy tylko weszła, stanęła jak
wryta. Salon wyglądał tak, jakby przeszła po nim armia
Voldemorta.
Na podłodze walały sie wszędzie potłuczone butelki po Ognistej, przewrócony
barek
i roztrzaskany witraż w oknie przez,
które wlatywało rześkie wieczorne powietrze.
Kanapa
była w strzępach, wypadało z niej i z fotela pierze i puch. Mahoniowy stół był
przewrócony
i po części połamany.
-
Co sie tu STALO??!!- wrzasnęła Hermiona.
-Yyy...
no.... barek sie przewrócił...-odpowiedział Malfoy stojący po środku tego całego
pobojowiska
-
To i ja widzę, ale....
Ale
co Granger?
-To,
ze jakim cudem po przewróceniu barku kanapa została postrzępiona, okno
roztrzaskane,
stół
na środku pokoju, cud ze kominem ocalał!
-No
okej zdenerwowany byłem.
-
Dlaczego? -spytała Hermiona i nagle zauważyła na środku pokoju list i w jednym
z wierszy bylo napisane dużymi literami SZLAMA GRANGER. Zwinnie wyciągnęła różdżkę
i juz chciała przywołać papier do siebie, gdy nagle jej różdżka poleciała na
drugi koniec pomieszczenia. Zdezorientowana spojrzała na Malfoy'a.
-Co
ty...
-Nie
twoja sprawa- burknął, podniósł list i wyszedł z pokoju zostawiając Hermionę
samą.
-Ej,
kto to posprząta?! Na pewno nie ja - powiedziała stanowczo.
-
i nie ja. Skrzaty posprzątają -powiedział złośliwie.
-
och no dobrze... a czekaj. Nie, NIE DOBRZE. One nie mogą sprzątać one tylko gotują,
choć osobiście uważam ze nie powinny albo chociaż dostawać jakieś wynagrodzenie
czy cos innego w postaci...
-Zamknij
sie Granger. Znowu te WESZ zaczynasz? - zapytał ze znudzeniem w glosie.
-No
nie, ale.
-Nie
ale. Wychodzę.
-
no ja chyba tez po zaraz sie wyrzygam.
-
widokiem tego pokoju
-
Nie, Malfoy. TWOIM widokiem. -Powiedziała i wyminęła go zostawiając samego z wściekłym
wyrazem twarzy. 'Umie dogadać ta Granger...' pomyślał i zaczął sprzątać
pomieszczenie.
********
Następnego
dnia Hermiona obudziła sie wcześnie rano. Zobaczyła ze jest dopiero 7 wiec postanowiła
jeszcze poleżeć. Zasnęła.
"Szła
po zwęglonych błoniach zamku Hogwartu. Patrzyła na doszczętnie zniszczony
zamek, na spaloną chatkę jej przyjaciela Hagrida. Patrzyła na Zakazany Las,
który dopiero teraz, przestawał się palić. Usłyszała wołanie. Natychmiast się
obróciła. To co zobaczyła, spawiło że stanęła dęba. Zobaczyła swoich rodziców.
Nie zdziwiło jej ze są tu, w Hogwarcie tylko to, jak wyglądali...... Ubrani
byli w jakieś stare szmaty, podarte buty. Twarz mieli zmęczoną z wyczerpania, a
jednak sie do niej uśmiechali. Spojrzała w ich oczy. Były smutne, przygaszone,
nie błyskały w nich wesołe ogniki r. Była tam pewnego rodzaju... pustka.
-Hermiono...
-
Cześć mamo.... Co sie z Wami stało? Jak sie czujecie, co sie dzieje?- Pytała Hermiona.
- Córeczko,
nie mamy czasu. Mam dla ciebie ważna wiadomość, którą musisz zachować dla sienie. Tylko,
TYLKO, dla siebie. Nikt nie może o tym wiedzieć. Nawet Ginny.
-Dobrze,
ale.... co sie dzieje??
-Obiecaj!
–rozkazała pani Granger.
-Obiecuję,
że nikomu nie powiem o tym co tu zobaczyłam i o tym co usłyszę.
-Dobrze,
a wiec.... Zbliża się kolejna wojna. Bedzie wielu nie przyjaciół, tych, którzy
chcą zabić was, bo wy przezwyciężyliście go... -Obraz mamy Hermiony zaczął sie rozmywać.
-Mamo!
Mamo, czekaj! Skąd to wiesz? Dlaczego będzie woj...
-ĆŚŚ!!!
Cicho, on nie może o tym wiedzieć! -Krzyknęła
-Ale,
kto?!? Mamo, proszę czekaj!!!! -wolała
Hermiona lecz jej mam już zniknęła."
Dziewczyna obudziła sie z
krzykiem. Usiadła na łóżku. Rozmyślała, co oznaczał ten sen... Przecież to nie możliwe....
Przecież wszyscy śmierciożercy są w Azkabanie lub zrzekli się bycia nimi.
Przecież... Oh, przecież ktoś został. Ktoś, kto nienawidzi szlam, ktoś, to nienawidzi
JEJ. Myślała tylko o jednej osobie. O Draconie Malfoy'u.
****
Hermiona
cały dzień była przygaszona. Gdy Ginny chciała cokolwiek sie od niej dowiedzieć,
brązowowłosa odpowiadała cos niedbale, zazwyczaj kończąc na tym rozmowę. na
lekcjach nie była tak aktywna, ba, nawet strąciła 5 punktów za nieuwagę. Wszyscy
zastanawiali sie co sie stało z aktywną i roześmianą Hermioną.
Dziewczynę
dręczyło to, iż nie może powiedzieć wszystkiego Ginny, Harry'emu i Ronowi. To przecież
jej przyjaciele, nie powinni mieć przed sobą sekretów....
Jednak
to przygnębienie pozwoliło zauważyć dziwne zachowanie Rudzielca. Ciągle zerkał
do tylu i patrzył na jedna dziewczynę.... Claries. Hermiona miała nadzieje ze
ona tylko jest mu cos winna Ron chodził z brązowowłosa wiec jej nie zdradzi.
Jednak cos sie zaczęło psuć. Miedzy nimi bylo coraz więcej kłótni o byle co.
Dziewczyna myślała ze to tylko chwilowe. Ze niedługo wszystko sie miedzy nimi ułoży
lecz, Ron chyba tak nie myślał. Hermiona niespodziewała się jednak, że wszystko
wyjaśni tak szybko....
****
OBIAD
Na obiad Hermiona spóźniła się. Była
w swoim dormitorium i rozmyślała o ty, co zobaczyła we śnie. Myślała o swoich
rodzicach, mamie, o tym, dlaczego miałaby być trzecia bitwa. Nagle ktoś zapukał
do drzwi. To Ginny.
-Hermiono,
chodź na obiad! Spóźnimy sie!
-Mhm...
zaraz przyjdę! - odkrzyknęła.
-Okej
czekam w WS! - powiedziała i skierowała się w kierunku Wielkiej Sali.
Hermiona w tym czasie układała włosy.
Leżąc na łóżku strasznie sie jej naelektryzowały.
Po jakiś 10 minutach wyszła z dormitorium.
Wchodząc
do WS zauważyła ogólne roztargnienie. Tylko nauczyciele nie zwracali na to
uwagi. Każdy posyłał jej współczujące spojrzenie. Hermiona nie wiedziała, o co
chodzi. Usiadła przy stole Gryffindoru.
Zaczęła smarować chleb dżemem,
gdy nagle Ginny stuknęła ja niezauważalnie w biodro. Hermiona spojrzała w te stronę,
w którą ona patrzyła i znieruchomiała. Ron, nawet nie zauważając jej wejścia całował
sie z Claries. Co? Całował?! Dziewczyna wstała i trzasnęła Rudzielca w twarz.
Ten, jeszcze nie oprzytomniały nie wiedział ,o co jej chodziło.
-Jak
możesz?! -wrzasnęła. - Jak możesz?! Na moich oczach! Zdradziłeś mnie! Zdradziłeś!
-Brązowowłosej łzy leciały po policzkach. Chciała cos jeszcze powiedzieć, lecz zrezygnowała.
Wybiegła z płaczem z WS.
Hermiona
pobiegła do dormitorium. Tam padła na łóżko pogrążając się w rzewnym płaczu.
********
Z
PEPSPEKTYWY MALFOY'A
Draco wyszedł zdenerwowany z
dormitorium, które dzielił wraz z Hermiona. Zasnął, cholera, wcześniej nie zdarzało
mu się sypiać w przerwie obiadowej, ktoś mu dolał eliksiru nasennego do
herbaty, czy jak? Podążał ku Wielkiej Sali z lekkim pospiechem i irytacja.
Mijal uczniów, którzy plotkowali o czymś, co najwyraźniej było bardzo zabawne. Ominęło
go coś ważnego? Tym bardziej był na siebie zły. Prawie wszyscy o czymś szeptali
z przyjaciółmi, pokazując palcami wnętrze wielkiej sali. Malfoy był już coraz bliżej.
Nagle usłyszał krzyk. Znajomy. A
po nim trzask przypominający uderzenie w twarz. Kolejny wrzask. Słyszał jego
już niejednokrotnie, ale teraz jakoś nie potrafił go zidentyfikować.
Nagle
poczuł, ze ktoś na niego wpada, ktoś niższy od niego. Odruchowo chciał odburknąć
cos, ale owa dziewczyna spojrzała mu w oczy. Hermiona Granger. Płakała. Poczuł
dziwny ucisk w klatce piersiowej, którego nie potrafił wyjaśnić. Gryfonka opuścił
wzrok, podniosła torbę, pozbierała do środka książki, które rozsypały się na podłogę
i bez słowa pobiegła w głąb korytarza.
Malfoy wszedł do wielkiej sali.
Było wyjątkowo cicho. Wszyscy patrzyli z niedowierzaniem na parę stojąca w
drzwiach. Ron Weasley trzymał się za policzek, blond włosa dziewczyna patrzyła
na niego wściekła. Powoli zaczynał rozumieć, co się tu stało.
-
Stoicie w przejściu - burknął. - Idźcie użalać się nad sobą gdzie indziej.
Żadne z nich nie zareagowało w żaden
sposób, wiec tylko prychnął pogardliwie i przepchnął się, żeby najmocniej uderzyć
Wesley’a.